"Lubiłem pić ciepłą krew i zabijałem jak nikt inny z Krakowa"
Karol Kot, rocznik 1946. Syn działaczki społecznej i inżyniera. Właśnie zdał maturę w technikum energetycznym. Dobrze wychowany, sympatyczna, szczera twarz. Nikt nie podejrzewał, że to on był wampirem, którego przez dwa lata - od 1964 do 1966 r. - bał się cały Kraków.
- Miasto opanowała psychoza - opowiada Marek Mikos. Wtedy miał sześć lat, dziś jest dziennikarzem "Gazety Wyborczej" - Rodzice nas straszyli Kotem, że zabija dzieci, że nie można chodzić samemu po bramach. Starsze kobiety wychodząc z domu, wkładały pod ubrania metalowe płyty albo poduszki, aby uchronić się przed nożownikiem.
- Miasto opanowała psychoza - opowiada Marek Mikos. Wtedy miał sześć lat, dziś jest dziennikarzem "Gazety Wyborczej" - Rodzice nas straszyli Kotem, że zabija dzieci, że nie można chodzić samemu po bramach. Starsze kobiety wychodząc z domu, wkładały pod ubrania metalowe płyty albo poduszki, aby uchronić się przed nożownikiem.
Komentarze
Zobacz również